© Sonia Bober
Czy wszystko jest policzone?
Jesteśmy permanentnie rozdarci między dosłownością i metaforą. Często, pochłonięci doraźnymi sprawami, wydajemy się nie uświadamiać złożoności i nieoczywistości naszego bytu, delikatnych sieci powiązań, zarówno tych między ludźmi, jak i symbolicznym myśleniem świata i jego zmysłowym doświadczaniem. Innym razem przeszacowujemy aspekty duchowe czy intelektualne, niejako ignorując własną cielesność i brutalną dosłowność otaczającej nas rzeczywistości. Zapatrzeni w siebie tracimy do niej dystans. To wszystko sprawia, że często stajemy bezradni wobec wytworzonej przez nas samych pustki. W zderzeniu z niewiadomym i nierozpoznanym uświadamiamy sobie jednak, że nie istnieje jeden świat, jedna określona rzeczywistość. Na pozór wszystko jest oczywiste i znajome, jednak podskórnie wyczuwamy, że Coś jest. Coś, czego nie jesteśmy w stanie do końca zdefiniować i racjonalnie wytłumaczyć. Podobnie, jak nie da się w pełni pojąć i rozumieć biegnącego czasu. W stosunku do jego wartości, nasze odczucia są zawsze subiektywne. Nawet gdy wydaje nam się, że go okiełznaliśmy, oprawiliśmy w ramy skali i liczb, pozostaje zagadką i wymyka się naszemu rozumieniu. Przyciąga to naszą uwagę, intryguje, czasami budzi lęk, którego następstwem jest potrzeba tworzenia rytuałów i symbolicznych zaklęć. Nasze nieoczywiste „bycie” w czasie wzmacnia poczucie rozdarcia, dwoistości naszej natury. Parafrazując św. Tomasza – postrzegamy siebie jako istoty uwięzione między cielesną dosłownością biologicznego bytu i transcendentną duchowością, która tęskni za absolutem i zarazem panicznie się go boi. To rozdarcie poniekąd sprawia, że nasz świat pełen jest sprzeczności. Brutalność i obojętność miesza się w nim z empatią i chęcią rozumienia. Niekontrolowane zapatrzenie w siebie z ciągłym, zachłannym obserwowaniem innych.
Prace czeskich artystów wyraźnie ukierunkowane są na człowieka, czujną obserwację jego habitatu, a także skomplikowanych realiów współczesnego życia. Czasami, jak w przypadku kompozycji Jak Balabána, przybierają charakter wziętej z życia anegdoty, dosłownego niemalże flesza codziennych doświadczeń. W innych pracach owa anegdota staje się zaproszeniem do czegoś więcej. Uświadamia istnienie „nieoczywistego”, które wymyka się naszemu racjonalnemu postrzeganiu świata. Zdajemy sobie wówczas sprawę, że żyjemy w ciągłym poznawczym dysonansie, który pogłębia współczesna technologiczna rzeczywistość informacyjna i komunikacyjna. Zapośredniczony poprzez membrany ekranów obraz świata, czasami boleśnie dosłowny, niczym narkotyk uzależnia nas od coraz mocniejszych bodźców. Jednocześnie, efektywnie zaciera granicę między realnym a wyobrażonym i kreuje ułudę wyzwolenia od tego, co cielesne, dotykowe i doraźne. Zyskujemy w ten sposób mylne przeświadczenie bycia obserwatorem zdystansowanym od wszelkich niewygodnych dla nas aspektów realnego życia. Nasz dramat polega na tym, że nawet najbardziej powabna monitorowa poświata nie unieważni naszego mięsistego „tu i teraz”. Ucieczka staje się bezcelowa. Wśród prezentowanych na wystawie obrazów i grafik znajdziemy zarówno odnoszące się bezpośrednio do naszego twardego osadzenia w rzeczywistości, sieci międzyludzkich relacji, notujące wpływ medialnego przekazu na racjonalne i symboliczne postrzeganie świata, jak i te, które otwierają naszą wrażliwość na nieoczywiste i niedefiniowalne. Jak w życiu, dosłowność przeplata się w nich z metaforą, W tym kontekście pytanie, czy w naszym życiu wszystko jest policzalne, wcale nie musi zyskać jednej poprawnej odpowiedzi.
- Środa - Niedziela
13 - 18